Wszystko zaczęło się od godzinnego oczekiwania na dziewczyny, które zapiły i nie wstały na umówioną godzinę. Ale co się źle zaczyna to się dobrze kończy. Do San Marino pojechaliśmy zgodnie z GPS 'najszybszą' drogą która okazała się z początku drogą szybkiego ruchu a dalej wąską drogą przez góry po serpentynach. Piękna droga widokowa w złotą włoską jesień. Ale co się nakręciłam kierownica to moje. W San Marino nie mogliśmy się spotkać z ekipą z drugiego samochodu więc spacerowaliśmy po centrum tylko w piątkę. Zobaczyliśmy piękne Duomo, które jest zupełnie inne niż klasyczne włoskie katedry. Zwiedziliśmy też masę sklepów i sklepików ze wszystkim - czyli to co w San Marino najciekawsze. Oglądaliśmy także trzy zamki które znajdują się na samym szczycie i naprawdę jest z nich piękny widok. Do pierwszego zamku wstęp jest płatny ale z kartą euro>26 można wejść za darmo. Z ciekawostek w San Marino jest kolejka linowa na szczyt dla największych leniwców, którym się nie chce wchodzić po schodach. Nie jechaliśmy nią bo postawiliśmy auto dość wysoko i zwiedzaliśmy schody. Podobnie ich dużo jak w Perugii ale są znacznie wygodniejsze do chodzenia i zbudowane z innego kamienia. W kontekście Perugii bardzo nam się podobały. Są też windy, ale nie ma ulubionych przez nas w takich miastach schodów ruchomych. Niestety widoczność była od początku słaba więc z punktów widokowych ledwo ledwo było widać morze. Następnym razem warto się tam wybrać w cieplejszą porę roku gdy powietrze jest bardziej przejrzyste. Może wrócimy wiosną jak Kuba będzie z nami. Po zwiedzaniu było cappucino dla stranierich (Włosi nigdy nie piją kawy po 10:30 - jeśli ktoś ja zamawia to na pewno jest obcokrajowcem) i kolejne zwiedzanie sklepów bezcłowych tym razem po zakupy. Do perfumerii wracaliśmy z pięć razy żeby wybrać coś odpowiedniego. W sklepach z alkoholem albo nie było już martini albo była pojedyncza sztuka. Nie było łatwo ale daliśmy radę. Późnym popołudniem (już po ciemku) wyruszyliśmy do Loreto już mocno zmarznięci i trochę głodni.
W ramach dalszego ciągu fanu podróży a także względów ekonomicznych postanowiliśmy nie jechać autostradą tylko drogą idącą równolegle, która wydawała się dobra i szła wzdłuż morza. Jednak najpierw trzeba było pokonać drogę wewnątrz San Marino gdzie na terenie niezabudowanym jest ograniczenie do 70! i na drodze krajowej co kawałeczek są światła!! A oczywiście stan drogi i możliwości szybkiej jazdy - bardzo dobre. Potem była droga widokowa wzdłuż autostrady, którą jechaliśmy po ciemku i przez centra miast. Nie polecam! W tym miejscu /z San Marino wzdłuż Morza na południe/ zdecydowanie warto wybrać autostradę. I tak po chyba 3 godzinach drogi z San Marino dotarliśmy do zwariowanego w noc Hallowen Loreto. Ale to już inna historia.