Ależ była droga...
Zaczęło się pięknym słońcem w Innsbrucku i na początku niepokoiła nas tylko prognoza.. Potem Bogna intuicyjnie wyczuła sytuację i nie chciała usiąść za kierownicą.. Na końcu kotek zaczął przeraźliwie wyć i przestał dopiero po wyprowadzeniu na spacer... A potem zaczęło padać. I zgodnie z prognozą a potem informacjami na autostradzie padał najpierw śnieg a w okolicach Rovereto zmienił się w deszcz. I o dziwo śnieg był znacznie milszym zjawiskiem. W okolicach wjazdu na autostradę słońca czyli przy Modenie na chwilę przestało padać ale potem znów zaczęło. Deszcz był taki, że wyprzedzając ciężarówki na odcinkach dwupasmowych (tam gdzie szerzej było lepiej) nic nie widziałam.. Na superstradzie /odcinek od A1 do Perugii/ gdy było już ciemno jechałyśmy koło 70km/h i wzajemnie z pozostałymi uczestnikami ruchu fundowaliśmy sobie wodospady. Niessamowite uczucie gdy jedzie się szybko i nagle dostaje się takim wodospadem "po twarzy" i przez kilka sekund nic nie widać. Wtedy człowiek modli się aby droga nie skręcała...
Nikomu nie życzę takiej drogi i zaliczam to do sportów ekstremalnych.