Bez większych problemów dotarłam do nowego domku. Przeszkadzały mi tylko ogromne walizy ale na szczęście po sznurku do celu doprowadziły mnie przesłane mi wskazówki. Pozostało mi pół godziny czekania pod drzwiami i już (!) byłam w domku. Przywitała mnie urocza karteczka "welcome", duchota i cisza... Potem w ramach szczęścia początkującego na chwilę złapałam neta i poszłam na zwiad do miasta.
Wnioski ze zwiadu były średnio wesołe:
1. pilnie potrzebuję roweru
2. tu jest wszędzie daleko
3. centrum o godzinie 11 wieczorem jest dość opustoszałe.. a może nie znalazłam centrum?
4. ulica którą szłam do centrum jest taka że strach się bać.. zwłaszcza po ciemku..
Mieszkanko mam sympatyczne. Są trzy balkony, dużo przestrzeni, telewizor, wielka łazienka...
Jeden z balkonów mam niemalże z mojego pokoju.
Wieczorem udało mi się spotkać jedną z moich współlokatorek która jak się okazało zdała wszystkie egzaminy i następnego dnia planowała jechać do domu na wieś.. Druga za to już pojechała wcześniej i nawet jej nie poznałam. Czeka mnie mieszkanie w samotności w wielkim mieszkaniu. Może ktoś mnie odwiedzi?
Przegadałam z Ilarią pół nocy i poszłam spać z niepewnym jutro...